Budujemy nowy grill.. jeszcze jeden nowy grill

Drukuj
PDF

"...O Panie czemu w ziemi tkwię
Hej raz, Hej raz
I macham szufla cały dzień
Hej na morze czas
Mogę kopać tu dalej
Few days, few days
Mogę kopać przez dni parę
Ale wracać chcę..."


No właściwie to pierwszy, ale jakoś tak pracowicie i ochoczo zabrzmiało. Jak wszytsko w klubie, tak i zadaszony grill z miejscem na ognisko powstaje dzięki pracy i zaangażowaniu jego członków. Wszyscy już myślimy o imprezie na jego otwarcie, ale oczywiście nie tylko to napędza nas do pracy..



Najpierw szczegółowe pomiary, potem zakup niezbędnych materiałów, docinanie, malowanie, wygładzanie, montaż, spawanie, cięcie no i oczywiście niekończące się dyskusje jak co ma być, jak co ma stać, bądź leżeć, każdy miał przecież swoją koncepcję. Ale na szczeście jak zwykle zwyciężyła ta najwłaściwsza (często - aczkolwiek nie koniecznie - komandorska), na którą w efekcie przystała reszta załogi.





Pogoda nam sprzyjała, a właściwie można powiedzieć: pracowaliśmy w ukropie. Jednoosobowa wachta kambuzowa dbała o pełne żołądki i pełny kufel, zaprzyjaźniony Golden Retriever Gibson (po Melu oczywiście) biegał zachwycony pomiędzy nami od czasu do czasu zażywając kąpieli w Chechle.



Robota szła sprawnie i na efekty nie trzeba było długo czekać. W tajemnicy powiem wszystkim czytelnikom, że to był naprawdę imponujący widok: 10 żeglarzy przy pracy.. Ech.. no dobra - resztę pozostawiam wyobraźni własnej i cudzej, bo tekst nie przejdzie cenzury.





Kontynuować bedziemy w przyszłym tygodniu. Początek wakacji sprawił, że nasz Komandor i część pracowitej załogi udało się na w pełni zasłużony urlop, więc jesteśmy w okrojonym składzie, ale.. działamy!



J.

Login