Ech jesień nadchodzi i zima wielkimi krokami

Drukuj
PDF
Smutno jakoś tak na duszy, ale jak każdy sezon i ten przecież dobiega już końca. Mazury powoli stają się coraz mniej gościnne, a aura sprzyja tylko wytrawnym, zapalonym żeglarzom. I chociaż słońce wciąż świeci mocno nad jeziorami to prawdopodobieństwo, że doleje i przewieje do szpiku kości coraz większe.



Nasz wysłużony "Bartek" stał już i czekał przy kei w Pięknej Górze. Jako, że ma to być od tego roku nasz "port macierzysty", tam właśnie wyczyszczony i zabezpieczony zostanie na zimę. Cały dzień zajęło skromnej trzyosobowej grupie klubowiczów (pod wodzą naszego bosmana Grzesia) klarowanie i zabezpieczanie łódki, aby spokojnie i bezpiecznie mogła przeczekać do wiosny.



na wózeczek hej raz..



na kołeczki hej dwa..



klarowanko hej trzy..



bosmańskie zabezpiecznie hej cztery..



i pod plandekę hej pięć..

Odmyta i opatulona stanęła w końcu "na klockach", a my mogliśmy udać się do Węgorzewa po drugi nasz jacht - "Mistral". Z Węgorzewa trzeba było przeprowadzić łódkę do portu w Pięknej Górze, więc korzystając z pięknej żeglarskiej pogody oraz paru dni zapasu, jeśli chodzi o czas, pożeglowaliśmy jeszcze trochę po pólnocy WJM.



No i był to normalny rejs, choć krótki, ale ze wszystkimi przygodami jakie mogą żeglarzy spotkać oraz całym ceremoniałem, jak chociażby poranna toaleta bosmańska.



Jak wcześniej wspominałem wrześniowe Mazury to już nie lipcowa zabawa w "kotka i myszkę", chociaż też potrafiło postraszyć. A więc dowiało, dolało i pogoniło, że hej. W sumie to nawet kormorany się z nas chyba nabijały, jak walczyliśmy z żywiołami.





Nocami za to domarzaliśmy opatuleni we wszystko co tam mieliśmy. Księżycowa poświata rozświetlała jeziora, od których wiało prawdziwym chłodem i tylko można było mieć nadzieje, że kolejnego ranka nie złapią nas nasze ukochane, "przelotne" opady.



Tango - "Mistral" stoi już na kei w Pięknej Górze i czeka na ostatni swój chyba tegoroczny, komandorski rejs. Potem zaszyje się w pieleszach portowego hangaru i poczeka, gdy za mniej więcej pół roku wrócimy przygotować naszą mazurska armadę do kolejnego sezonu żeglarskiego.
Z nosami spuszczonymi na kwinte wracaliśmy żegnani płonącym purpurą i granatem mazurskim niebem.. ale i z myślą, że wrócimy.. i to już niedługo..



"...Żegnaj Irlandio, czas w drogę mi już,
W porcie gotowa stoi moja łódź,
Na wielki ocean przyjdzie mi zaraz wyjść.
I pożegnać się z dziewczyną na Lough Sholin..."


s.

Login